-

Kornel

(22 marca) ŻYWOT Ś. KUTBERTA, BISKUPA LINDYFARNEŃSKIEGO

wypisany od Doktora kościelnego, wielebnego Bedy (Tomo 3 lib. 4, hist. Angl. cap. 27, 28 efc.) — Żył około roku Pańskiego 680.

Kutbertus, kmiecego i podłego stanu, do ośmiu lat był bardzo dziecinnym, a do próżności, igrania, biegania, skakania, biedzenia i innych chłopięcych zabaw skłonny, między rówieśnikami chciał być we wszystkiem pierwszy. Czasu jednego, będąc między wielką kupą dzieci, gdy z innemi skacząc, coś nieprzystojnie sobie poczynał, dzieciątko jedno we trzech lat do niego przystąpiło, i jako kto stateczny pocznie go upominać, aby onego grania i śmiechów przestał, a statecznie się zachował. On się z niego śmiał i gardził niem, a dziecię do nóg jego przypadłszy, tak bardzo płakało, iż się wszystkie dzieci zbieżały, a utulić go nie mogły. Pytały go: Coć się dzieje, coć się dzieje? A ono drugi raz na Kutberta zawoła: Czemu święty biskupie Kutbercie stanu swego nie czcisz, a tak z dziećmi igrać śmiesz, ty, który i starszych nauczycielem być masz? Dopiero Kutbertus słowa one do serca wziął, a bardzo się strwożył i ujął, tak iż na potem nigdy nic dziecinnego sobie nie poczynał, ale wszystko serce swe ku Panu Bogu obrócił. I mało co potem przypuścił nań Pan Bóg wielki ból w kolanie, iż go nikt zleczyć i ulżyć bólowi jego nie mógł. Wyniesiony na podwórze, gdy stękając leżał, jeden młodzieniec na koniu do niego przyjechał i pytał go, jeśliby go chciał do gospody przyjąć. On rzekł: Radbych bardzo tobie służył, panie mój, ale widzisz, co się ze mną dzieje — stać na nogi nie mogę, a wielką boleść cierpię. A on z konia zsiadłszy, nogę oglądał, i kazał mu, aby pszenicznej mąki z mlekiem uwarzywszy, kolano mazał. I to rzekłszy, pojechał, a ś. Kutbertus tak uczynił i prędziuchno ozdrowiał. Tedy zrozumiawszy, iż to był anioł Boży, na jego zleczenie posłany, bardzo się w Panu Bogu rozmiłował i służyć Mu tem pilniej umyślił, a Pan Bóg łaski mu swojej przyczyniał i takie rzeczy objawiał, któremi się do gorętszej służby Jego pobudzić mógł.

Jednego czasu, gdy w nocy nad trzodą straż czynił, ujrzał niebo otworzone, a jedną duszę prowadzoną z wielką czcią i silnym pocztem aniołów Bożych, które widzenie powiedział towarzyszom. I skoro dzień, dowiedział się, iż umarł biskup lindyfarneński Aidanus, człowiek świętego żywota. Raz w drodze jadąc w piątkowy dzień, wstąpił do jednego dobrego gospodarza, który go do stołu swego prosił, a on się postem piątkowym wymawiał, jeść aż wieczór nie chcąc. Dawał mu na drogę nieco ku jedzeniu, widząc iż nic na koniu nie ma a gospoda druga daleko była, ale on nic wziąć nie chciał. A gdy w drodze zamierzknął, stanął przy jednej jatce pasterskiej, chcąc tam przenocować, a dnia w poście i na modlitwie czekać. Koń jego słomę z onej jatki wywłócząc, wytrząsnął coś w chustce obwinionego, którą gdy podniesie, nalazł w niej bochen chleba i część mięsa. Tedy chwalić P. Boga począł, który postników i sługi swe opatruje; a niechawszy mięsa. połowicę chleba dał koniowi, a sam się drugą połowicą posilił. Od tego czasu myśleć o klasztorze i ciasnym żywocie począł. żadnej się nędzy i głodu nie bojąc, gdyż już był doznał, jako P. Bóg opatrować umie tych, co Mu w prostocie serca służą. I wstąpił do klasztoru, na imię Mairlos, i tam przyjęty od Boizyla, sławnego żywotem i świętego człowieka, w cnotach wszystkich zakonnych kwitnął.

Był człowiek ludzki i wdzięczny a rozmowny, a na siłę duży do wszystkiej roboty, i dowcipny do czytania i nauki. Wpadł raz w wielką niemoc, iż o zdrowiu jego bracia zwątpiwszy, całą noc zań modląc się, nie spali, bo rozumieli zdrowie jego być klasztorowi potrzebne. Powiedziano mu rano, iż bracia za ciebie się dziś modląc, nie spali. A on rzekł: A czemuż ja leżę — izali te modlitwy takich ludzi od P. Boga wysłuchane nie są? Daj mi laskę i ubranie. I wstał zaraz i chodził, i był zdrów. Dziwna wiara tego człowieka, a tak proste ku Panu Bogu serce — umiał u siebie i modlitwę braci swej tak drogo ważyć. Gdy wyzdrowiał, zawołał go ku sobie tajemnie Boizylus ś., przełożony jego, i rzecze (bo miał ducha prorockiego na wielu rzeczach): Otoś zdrów, bracie, już teraz nie umrzesz, ale ja po siedmiu dniach umrę; zostańże tu, nauczę cię rzeczy potrzebnych, póki mogę, bo wiem, że ty biskupem będziesz. A ś. Kutbertus nie śmiał w niczem wątpić, co powiedział, bo wiedział o świątobliwości jego. Tedy go spytał: A co mamy przez te siedm dni przeczytać? Powie: Jana ś. ewangelję. I czytali ją, nie dwornie się w rzeczy trudne wdając, ale tylko wiarę w sobie, która w miłości robi, czytaniem pomnażali. Gdy siódmy dzień przyszedł, powiedziawszy wiele przyszłych a prorockich rzeczy ś. Kutbertowi, Boizylus wesoło tego żywota dokończył.

Po śmierci jego Kutbertus za starszego obrany jest. Sprawował świątobliwie klasztor i braci w bojaźni Bożej i powinności zakonnej. A na tem nie przestając (tak jako też to czynił przodek jego, Boizylus), do miast i wsi uciekał i słowo Boże ludziom opowiadał, i wiele ich, zwłaszcza w powietrze z grzechów i z czarów, którzy plagę oną Bożą czartom przypisywali, wyswobadzał. Był ten obyczaj u Anglików starych, skoro się do wsi kapłan albo zakonnik i ksiądz ukazał, wnetże się do niego lud zbieżał, słowa Bożego słuchał i zdrowemu a zbawiennemu upominaniu dosyć czynił. A ś. Kutbertus człowiek był wymowny, w kazaniu i spojrzeniu wdzięczny, a słowa jego serca przenikały, tak iż wszyscy jawnie mu swoje grzechy i złości powiadali, mniemając, aby wszystkie myśli ich wiedział, a żałując, lepszy żywot zaczynali. A tam najczęściej chodził, gdzie między górami ludzie prości i grubi rzadko kapłana widywali, starając się o ich zbawienie, tak iż się drugdy i przez miesiąc do klasztoru nie wracał. Brat go jeden wypatrzył, a on w nocy po szyję zabrnąwszy w morze, chwalił P. Boga, modlitwę czyniąc a dręcząc ciało swoje. A skoro dniało, do godzin zwykłych z bracią nie omieszkał. Miał jednego starostę królewskiego, imieniem Hidmera, u którego często, wychodząc na naukę ludzką, gospodę miewał. Jego żona też bardzo była nabożną i jałmużnicą wielką, i za dopuszczeniem Pańskiem srodze od czarta trapiona, trząść się, wołać i prawie umierać poczęła. Bieżał mąż jej do ś. Kutberta, prosząc, aby kapłana do spowiedzi i z Najświętszym Sakramentem posłał do żony jego. Wstydził się powiedzieć, iż od czarta nagabana była, i przeto samego mieć nie chciał, aby nie pomyślał, iż obłudnie Panu Bogu służyła. Ale ś. Kutbertus duchem prorockim poznał, co było, i sam z nim jechał. A w drodze mu powiedział: Wiem, iż twoją żonę czart trapi, a ty się wstydzisz tego mnie oznajmić; mniemasz, aby czarta tylko na złych a grzesznych Pan Bóg dopuszczał. Często za tajemnym sądem a mądrością Bożą i na dobrych a niewinnych to przychodzi. Lecz bądź tego pewien, nim tam dojedziem, czart ten nas czekać nie będzie, ale uciecze, a żona twoja zdrowa przeciwko nam wynijdzie. I tak się wszystko stało. Wyszła, i uzdy się konia ś. Kutberta dotykając, zupełne zdrowie z weselem wzięła.

Był potem ten ś. Kutbertus do innego klasztoru z posłuszeństwa na wyspę Lindyfarneńską przeniesiony, bo ta wyspa acz jest mała, a ma biskupa swego, wszakże wszystko tam mniszki mieszkają. Bo pierwszy tej wyspy biskup był Aidanus mnich, i żył ze swymi klerykami i kapitułą po mnisku; i do tego czasu każdy biskup tak się sprawuje, iż jego wszyscy kapłani i księża, obrawszy sobie jednego opata, wszyscy zakonny żywot wiodą. Taki obyczaj sprawowania Kościoła pochwalił ś. Grzegorz Wielki, gdy go o to pytał Augustyn, który z posłania jego pierwszym był biskupem w Anglji — dając mu znać, iż taka społeczność jest na wzór Kościoła apostolskiego na początku, gdy żaden nic swego, ale wszystko spólnie wszyscy mieli. Tam tedy i do tego klasztoru przyszedłszy, gdy nalazł braci nieco od reguły i ustaw świętych ojców odeszłych, pięknie ich i skromnie znosił, pomału ich na pierwsze od zwyczajów niedobrych odwodząc. A gdy o zakonnych ustawach upominania do nich czynił, srodze mu się drudzy sprzeciwili i bystro odmawiali; a on cichuchno mówiąc, wstał i odchodził, i im odejść kazał. A nazajutrz, jakoby nic wczoraj nie ucierpiał, o temże mówiąc, lekkuchno ich zgromił — i unosił, iż to czynił, co chciał. Bo był człowiek wielki w cierpliwości, a zasmucać się nigdy i złej myśli pokazać nie umiał, zawżdy na twarzy wesołym zostając. I w pracy i niespaniu był mocny; cztery noce drugdy na łóżku nie postał, modlitwy i posługi braterskiej pilnując. A jeśli się trochę po obiedzie albo czasu innego przedrzemał, a brat go który, mając potrzebę, przebudzić nie śmiał, tedy go karał o to, mówiąc: Nikt mi się tem nie uprzykrzy, ale mię raczej uweseli, gdy mię przebudzi, abych mógł co pożytecznego czynić i myśleć. Przy Mszy i najświętszej Ofierze dar miał skruchy i łez, tak iż śpiewając, więcej jęczał niźli śpiewał. Długo on klasztor sprawując, za dozwoleniem starszych swoich udał się na osobny i pustelniczy żywot, kryjąc się już z oczu ludzkich, a chcąc samem się tylko niebieskich dóbr rozmyślaniem bawić — postępujące, jako Pismo mówi, z cnoty w cnotę, od żywota działającego do żywota szczerze bogomyślnego. I nalazł sobie daleką wyspę na morzu, Farne nazwaną, na której nikt nigdy przez nagabanie czartów zamieszkać nie mógł. On mocą Chrystusową ziemię opanowawszy i nieprzyjaciół wypędziwszy, żywot tam wiódł rajski, samej modlitwie i chwale Bożej a rozmyślaniu służąc.

Gdy go bracia tam nawiedzali, często ich upominał, aby się jego pustelniczemu żywotowi nie dziwowali, a przeto mu więcej świątobliwości nie przyczytali. Bo słusznie, powiada, żywot zakonny a klasztorny chwalić się ma, i doskonałość tych jest dziwna, którzy się we wszystkiem starszemu swemu poddają, i na jego rozkazanie czynią modlitwy, posty i inne duchowne i cielesne roboty. Znam wielu zakonników, powiada, z których serca czystością zrównać się nigdy nie mogę, a zwłaszcza mego miłego Boizyla, który mię wychował i nauczył, i wiele mi prorokował, co mi się wszystko spełniło, okrom jednej rzeczy, której mię uchowaj Boże — a to rozumiał około biskupstwa. Zachorzała jedna ksieni albo abbatysa, siostra królewska, bardzo bogobojna i zakonna panna, na imię Elfleda. Gdy niemoc jej lekarstwa nie miała, zawołała, mówiąc: bych mogła mieć lada rzeczkę z szat mego Kutberta, byłabych zdrową. I po chwili jeden jej przyniósł pas od ś. Kutberta, który już o jej niemocy wiedział. Ona skoro się nim opasała, i sama ozdrwiała, i druga panna chora bardzo na głowę, tymże pasem (jako niegdyś ścierką ś. Pawła Apostoła) zleczona jest. Duchem prorockim tejże ksieni o śmierci i zabiciu króla, brata jej. tajemnie opowiedział, i o tem, kto królem po nim być miał, oznajmił.

Potem rychło na biskupstwo lindyfarneńskie mocą z onej pustyni wzięty, nic chęci ku P. Bogu nie odmienił, ale tenże żywot prowadząc, jeszcze większemi cudami wsławionym zostawał. Zonę jednego komesa, pokropieniem wody święconej uzdrowił. Zegnanym olejem drugiego także zleczył, i wiele innych cudownych dobrodziejstw ludziom przez niego Pan Bóg czynił. Będąc dwa lata na biskupstwie, i wiedząc o swej bliskiej śmierci, złożył biskupstwo a do onej się pustyni swej na wyspę oną Farne puścił, aby już tam w samej zabawie rzeczy Boskich pokoju, i od ludzkiego towarzystwa. bliższy anielskiego będąc, ducha P. Bogu oddać mógł. Gdzie przez dwa miesiące przemieszkawszy, srogą i wielce ciężką niemocą przez pięć dni zdjęty, bez żadnej pomocy ludzkiej sam jeden zostając, i ciężkie szatańskie pokusy około wiary cierpiąc, jako sam powiadał, doświadczenie cierpliwości swej i koronę nadziei swej odniósł. I przez one pięć dni żaden brat przez niepogody przypłynąć do niego nie mógł, aż dnia szóstego przyjechawszy bracia, ledwie go żywego zastali, i mówili mu: Znać iżeś bardzo zdjęty niemocą, a nie chciałeś mieć nikogoż przy sobie. I spytali go, co jadł przez te pięć dni. A on im pod słomą pięć cebul ukazał, jedna tylko z nich była napoły skąsana. I rzekł: iż taka była wola Boża, iżem bez ludzkiej pomocy tak wiele złego ucierpiał; przez wszystek czas, któregom tu, moi nieprzyjaciele ciężsi mi nigdy nie byli, jako przez te pięć dni. I tam już braci żegnając, upominał ich do spólnej miłości i zgody i pokory, a wiarowania się odszczepieńców i tych, którzy nie swego czasu Wielkanoc święcą a w jedności Kościoła powszechnego nie żyją. Lepiej, powiada, jeśli na to przyjdzie, żebyście i z tej ziemi wyszli, a miejsca sobie innego szukali, i moje kości, proszę was, z sobą weźmijcie, a niźlibyście pod odszczepieńcami i heretykami żyć mieli. Potem Przenajświętszą Świętość wziąwszy, oczy i ręce w niebo podniósłszy, duszę do wiecznego wesela wypuścił, roku P. 688 umarł. Po śmierci niezliczonemi cudami jako i za żywota słynął, i ciało jego po latach jedenastu podniesione, żadnej skazy nie znało. Na wieczną sławę i pokłon Panu Bogu naszemu, który w jedności Trójcy Świętej króluje na wieki. Amen.

______________________________________________________________________________________________________

Żywoty świętych Starego i Nowego Zakonu, ks. Piotr Skarga SI, wyd. księży Jezuitów, Kraków 1933, ss. 511-516

 



tagi: święci  biskup  cnotliwy  zakonnik 

Kornel
22 marca 2021 11:19
2     423    2 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

tomasz-kurowski @Kornel
22 marca 2021 19:23

Patron wielkiej normańskiej katedry w Durham, jak i mojej miejscowej, polskiej parafii. Jego grobowiec, dawniej jeden z najważniejszych celów wyspiarskich pielgrzymek, zdewastowano z rozkazu Henryka VIII przy okazji rabunku benedyktyńskiego opactwa w Durham. Gary Gygax przerobił go w swym D&D na politeistyczne bóstwo, więc nawet amerykańska młodzież bawiąca się w bohaterów fantasy kojarzy jakiegoś Świętego Cuthberta. Dla nas mało znany święty, ale dla Anglików chyba kluczowy.

zaloguj się by móc komentować

Kornel @Kornel
23 marca 2021 14:48

bardzo dziękuję za to wspomnienie

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować