-

Kornel

(9 marca) O CZTERDZIESTU MĘCZENNIKACH

kazanie ś. Bazyljusza Wielkiego, na niektórych miejscach skrócone.

Ten, który świętych męczenników miłuje, a jako się kiedy wspominaniem ich ugasić może? Bo i ta cześć, którą się dobrym towarzyszom wyrządza, znakiem jest miłości między tymi, którzy jednego Pana mają. Jawna rzecz jest, iż ten, który mocnych i mężnych ludzi czci i sławi, sam ich też, gdyby mu się trafiło, naśladować ma wolę. A tak słusznie każdy świętych męczenników umiej uczcić, abyś sam swej dobrej woli świadkiem był, a bez prześladowania, bez ognia, bez bicia i ran jednaką z nimi zapłatę dostać mógł. A my dziś nie jednego, ani dwóch, ani dziesięciu, ale czterdziestu wychwalać mamy wolę, którzy w różnych ciałach jedną duszę mając, równem spiknieniem i zgodą wiary, równą statecznością w rzeczach ciężkich, jednakiem przy prawdzie staniem popisać się chcieli. Wszyscy sobie równi w umyśle i w męce, równą też zapłatę sobie zasłużyli. A kto na sławę ich tak hojną mowę i dostatni język mieć może? Na cnót ludzi tych wsławienie nie dosyćby mieć czterdzieści języków; a nietylko tak wielki poczet i hufiec wojenny, nieprzełomiony ani zwyciężony, ale jeden z nich wymowę naszą i rozum przechodzi. Jednak ich ku pożytkowi tu stojących wspominaniem przywieść i mężnych dziejów ich niejako wymalować nie zaniecham, bo częstokroć i krasomówcy i malarze wojenne sławne sprawy pięknie w oczach stawiąc, jedni mową, a drudzy malowaniem uczciwe postępki opisując i zdobiąc, wielu innych ku naśladowaniu takiego męstwa przywodzą, bo do czego słowa namową radzą, za to też malowanie tajemnie brać się każe. Takie my cnoty męczenników przypominając, was około stojących pobudzać będziem; i na oczy sprawy świętych kładąc, tych, którzy niejako mężne serca mają i bliscy im taką wolą są, łacno ku naśladowaniu zapalim, bo tać jest prawdziwa sława śś. męczenników, gdy się inni ku wyrażeniu przykładów i żywota ich pobudzają.

Nie służy świętym rzecz wedle szkół i ustaw krasomówskich uczyniona, bo tacy świeckich rzeczy na sławienie używać muszą, a tych, którym świat ukrzyżowany jest, trudno tem chwalić, czem oni wzgardzili. Ci święci nie z jednego miasta byli, jedni stąd, drudzy zinąd; wszakże gdy się na jednej ziemi rodzili, skąd który był, pytać się nie potrzeba. Ojczyzną tych męczenników było miasto Boże, którego jest stworzyciel i budownik Bóg sam. Toć jest ono górne Jeruzalem, które jest wolne, które jest matką Pawła ś. i wszystkich jemu podobnych. Ludzki rodzaj nie jednaki, ale duchowny wszystkim jednaki, bo jednego mają ojca Boga, a wszyscy bracia sobie są rodzeni, nie z jednego męża i z jednej niewiasty idący, ale z jednego Ducha Ś. przysposobienia, miłością i zgodą między sobą spojeni. Wielkie zebranie ich jest, i wielki poczet od początku świata Boga chwalących; nie osobliwie zgromadzeni, ale społecznie uszykowani mieszkają.

Ci tedy urodą i kwiatem młodości i siłą innych przechodząc, za rotmistrzów obrani byli nad żołnierzami i mieli u cesarza taką łaskę, iż dla biegłości w rzeczach wojennych i przez męstwo swe pierwsze u niego miejsce mieli. A gdy on niezbożny wyrok uczyniony był, aby żaden Chrystusa nie wyznawał, wielkie męki na karanie takich ustanowione były, i wielkie się onych sędziów okrucieństwo pokazało; pełno było wszędzie zdrady, wydawania, donoszenia, w pogotowiu był ogień, miecz, krzyż, koła, bicze. W takiem zamieszaniu jedni uciekali, drudzy w mękach ustawali, drudzy się chowali, drudzy na same pogróżki odstępowali, drudzy, widząc okrucieństwa one, myśl tracili, drudzy, zacząwszy cierpienie, wytrwać w niem nie mogli, a to, co za wiele lat zbierali, jako w potopie na morzu zaraz niecierpliwością utracili. W tenże to czas tych czterdziestu nigdy niezwojowanych żołnierzy, gdy starosta listy cesarskie ukazał i posłuszeństwo wyciągał, wolnie i śmiele — nic się takiego, co na innych widzieli, nie lękając — wystąpiło i chrześcijanami się być wyznało. O błogosławione języki, które one święte słowa wypuściły, któremi powietrze się poświęciło, i aniołowie, słysząc je, uweselili się, i djabli się zranili, a Pan Bóg je w niebie napisał, — gdy tak jako do rejestru szli, imiona swe na żołnierstwo Chrystusowe wypisując a po jednemu mówiąc: Jam chrześcijanin.

Starosta pierwej łagodnemi słowy i namowami skusić ich chciał. Nie traćcie, powiada, lat swoich, młodzieńcy mili, a tego wdzięcznego żywota za Śmierć tak prędką nie sprzedawajcie, bo bardzo nie przystoi ludziom, wojnie i sławnym dziełom przyuczonym, śmiercią złych ludzi umierać. Obiecywał im pieniądze, dostojeństwa i pierwsze w wojsku miejsca, ale gdy tem nic nie sprawił, do innego się obyczaju uciekł — do morderstwa i nieznośnego męczenia. A święci odpowiadali: Nieprzyjacielu Boży, czemu się o to kusisz, aby nas temi obietnicami od Boga żywego odwieść a do służby djabelskiej przywieść? Nigdy nam tyle dać nie możesz, ile wydrzeć chcesz. Nie chcemy twych darów, które nas o szkodę niezmierną przyprawują. Nie chcemy tej czci, z której się wieczna niecześć rodzi. Skarbów tych chcemy, które wiecznie trwają; sławy tej pragniem, która zawżdy kwitnie. Przyjaciółmi nas cesarskimi uczynić, a Królowi prawdziwemu obrzydzić chcesz? Co nam te maluczkie rzeczy świeckie, które ty wielkiemi zowiesz, obiecujesz? — ponieważ my wszystkim Światem gardzimy, a nic tu równego temu niemasz, czego się my spodziewamy. Wejrzyj na tak wielkie i piękne niebo, obacz ziemię, jako szeroka jest i jako wiele ma rzeczy dziwnych, a wżdy to wszystko zrównać się ze szczęściem ludzi wiernych nie może, bo to wszystko mijające, a to tam nigdy nie ustawające. Jednej tylko zapłaty sprawiedliwości czekamy, około tej sławy, która w niebie jest, chodzim. Tej tam czci pragniem, a samego się piekła boim, sam jego ogień straszliwy nam jest. Bo ten ogień, którym nam grozicie, towarzyszem naszym jest, umie folgować tym, którzy się bałwanami brzydzą. Wasze bicia, dziecinne są nam strzały. Ciało zmęczone tem sławniejsze i piękniejsze będzie, im więcej męki wytrwa, a jeśli umorzone będzie, tem rychlej z mocy okrutników wynijdzie. Wzięliście moc na ciała, i mniemacie, abyście też na dusze mieć mogli? A gdy was za bogów nie mamy, tak się gniewacie, jakobyśmy was najbardziej sromocili. Nie trafiliście na ludzi bojaźliwych ani w tym żywocie się kochających. Nie zlękniem się tak łacno, ale wszystkie męki dla P. Boga i wiary świętej cierpieć jesteśmy gotowi.

Gdy to on srogi a hardy sędzia słyszał, nie mogąc ich wolnego języka Ścierpieć, kazał ich usta kamieniami bić, i potem ich do ciemnej wieży wsadzić. Po długiem więzieniu i rozmaitych namowach, gdy widział nieodmienny umysł ich, myślał jakąby im najprzykrzejszą i najdłuższą śmierć zadał. I patrzcie, co okrutnik wymyślił. Widząc, iż ona strona między górami zimna, a czas też był ostrej zimy, szukał, z którejby strony wiatr północny wiał. Tam blisko murów takie miejsce znalazłszy, w jedno już zamarzłe jezioro nago Świętych onych wrzucić i przez całą noc w niem trzymać kazał. A na brzegu łaźnię blisko napalono, jeśliby który przez oną srogą mękę odstąpić Chrystusa, a do ciepłej łaźni, gdy mu w oczach tkwiła, uciec chciał. Taka była chytrość szatańska. Ochotnie się tedy męczennicy zwłóczyli, i przez zimno do Śmierci się (nie jako do śmierci, ale jako do raju rozkosznego) kwapili, jeden drugiemu serca dodając. I będąc w onem srogiem zimnie, gdy już krew się w nich zsiadła, gdy zębami szczegotali, żyły się kurczyły a kości mróz przenikał, a członki martwiały i wnętrzności ich zarażało zimno ono, mówili i śpiewali: Dziękujem Tobie, Panie, iż składając z siebie tę szatę ciała tego Śmiertelnego, złożyć też z nią grzech możem. A jako my Panu swemu, który dla nas zwłóczony i odarty jest, wydziękować się kiedy możem? Azaż rzecz to wielka, iż to sługa cierpi, co i sam Pan cierpiał? Ciężkie to zimno, ale wdzięczne niebo, za jedną noc wieczną rozkosz dostaniemy. Inni dla złoczyństwa tak umierają, a my dla sprawiedliwości śmierć podejmujemy. Nie chciejmyż czartu ustępować, najmilsi towarzysze, ponieważ raz umrzeć nam trzeba; umierajmyż tak docześnie, abyśmy żyć wiecznie mogli. Przyjmij ofiarę naszą, Panie, a nas, zimnem umorzonych, weźmij sobie za wdzięczny dar, nie w ogniu gorejący, ale w zimnie tym sobie się dający. Te słowa sami sobie, jako jest podobno, mówili, i w Bogu się ciesząc, jako do bitwy jeden drugiego posiłał, nadzieją się swoją chlubiąc a z nieprzyjaciela się śmiejąc. O jedną rzecz Pana Boga prosili najpilniej, mówiąc: Czterdziestu nas, Panie, wyszło na te męki, niechże i czterdziestu koronę cierpliwości do końca odniesie. Liczba ta niech zupełna będzie, i bez jednego niech nie zostajem. Liczba ta czterdziestodniowym postem się poświęca, przez który Zakon światu dany jest. I Eljasz przez tęż liczbę dni poszcząc, widzenia Bożego godnym się stał.

Była tam przy tych męczennikach straż niemała. Gdy wszyscy w nocy zasnęli, jeden tylko wrotny nie spał i ujrzał w nocy nad onymi męczennikami wielką światłość, a w niej trzydzieści i dziewięć koron, dziwnie kosztownych, na powietrzu męczennikom onym nagotowanych. I począł się dziwować, mówiąc sam w sobie: Czterdziestu ich cierpi, a czterdziestego gdzie jest korona? A tymczasem jeden z onych czterdziestu, ustając w cierpliwości, z onej mroźnej wody wyskoczył, i do łaźni onej uciekając i w ciepłą wodę wskakując, koronę swoją u Pana Boga stracił, a miasto żywota krótkiego, śmierć prędszą znalazł, bo rozpuszczony od ciepła wnetże skonać musiał. Na to patrząc on stróż, dziwował się bardzo, iż ci w zimnie żywi zostają, a ten w cieple umarł; dopiero zrozumiał, iż ten sobie dla nadziei żywota krótkiego koronę oną sławy i majestatu niebieskiego utracił, a przedsię przy żywocie doczesnym nie został. Pobudziwszy towarzyszy swoich, cud im on ukazał, i rzecz, jako się toczyła, rozpowiadał; a sam się zwlókłszy, wskoczył w ono jezioro, wołając: Jam też jest chrześcijaninem, przyjmijcie mię w swoje towarzystwo, Święci Boży, abych korony waszej, od której jeden z was odpadł, uczestnikiem został. A Święci odstępstwem jednego zasmuceni, odmianą taką uweseleni są; a on liczbę oną nagrodził, tak jako w wojsku, gdy jeden ginie, drugi, aby się rząd nie psował, następuje. Tak ten cuda Boże oglądał, prawdę poznał, do Pana się uciekł i z męczennikami policzony był; przykładem apostolskim — zginął Judasz, nastąpił Maciej. I przykładem Pawła ś., który wczoraj był prześladownikiem, a dziś się stał Chrystusowym kaznodzieją. Z góry też ten powołany był, nie od ludzi, ani przez ludzi, uwierzył w Pana Jezusa Chrystusa, wziął chrzest z własnej wiary, nie w wodzie, ale we krwi własnej.

Gdy dzień przyszedł, widząc on okrutnik, iż jeszcze żywi zostali, wywłóczyć ich z wody, a kości im tłuc i szczypać golenie kazał; w której męce gdy P. Bogu ducha oddali, ciała ich palono i w wodę miotano. Ichże on głos jest: Przeszliśmy przez ogień i przez wodę, i przeprowadziłeś nas do ochłodzenia. Ci są, którzy naszą stronę i krainę tę mając, jako jakie wieże ucieczkę nam do siebie przeciw nieprzyjaciołom naszym dają. Dobrodziejstwo to, bracia najmilsi, i tę nieustawającą łaskę od P. Boga mamy. Tu jest pomoc gotowa chrześcijanom, kościół męczenników, wojsko weselących się, towarzystwo chwalących Boga. Częstoście się starali, abyście jednego, któryby za was się modlił, mieć mogli, — otóż ich macie czterdziestu, którzy jeden głos za was wypuszczają, bo gdzie są dwaj albo trzej w imię Pańskie zebrani, tam Bóg jest, a gdzie ich będzie czterdziestu, a kto tam o obecności Boskiej wątpić może? Kto jaki ucisk ma na siebie, do nich się uciekaj, a kto się weseli, tym się módl. Smutny, żeby od złego wybawion, a wesoły, żeby w dobrem zachowan był. Tu niewiasta za synami prosząc, bywa wysłuchana, a podróżnemu mężowi o szczęśliwe wrócenie, a choremu o zdrowie prosi.

Z tymiż męczennikami czyńmy modlitwy nasze: Młodzieńcy niech swych rówieśników naśladują, ojcowie niech sobie takich synów życzą, a matki niech na przykład tej matki patrzą. Bo między tymi czterdziestu jeden był najmłodszy (na imię Melito), o którego się matka bojąc, aby sobie co niecierpliwie nie począł, onym wszystkim czterdziestom myśl dobrą, upominając ich, aby do końca trwali, czyniła. A gdy w onem łamaniu kości drudzy umierali, syn jej, jako mocniejszy, żywym zostawał, a katowie go z umysłu dobijać nie chcieli, iż był młody a wyleczyć się i do błędów pogańskich wrócić mógł. Gdy tedy innych ciała do ognia ku spaleniu na wóz włożono, tego zostawili. A matka to bacząc, na swoje go ramiona wzięła i za nimi niosła, żadnej niewieściej łzy nie puszczając, tak nań wolała: Pójdź, synu, za miłymi towarzyszami swymi, dokonaj drogi tej, a nie chciej być u Pana podlejszym. Wytrwaj trochę, naj milsze moje dziecię, abyś doskonałym był; nie bój się, owo już jest Chrystus, wspomożyciel twój. Wtem syn jej na jej ręku ducha P. Bogu oddał. O szczęśliwa matka, — od dobrego korzenia, dobra różdżka. Pokazała mężna matka, iż go więcej bojaźnią Bożą, niźli mlekiem swem karmiła. O święty zborze, i roto poświęcona, hufcu niezwyciężony! Wyście pospolici są rodzaju ludzkiego stróże, towarzysze prac naszych, przewyborni próśb i żądania naszego spólni pomocnicy, posłowie do Boga przemożni. Wy jesteście gwiazdy świata tego, kwiaty kościelne, was nie pokryła ziemia, ale przyjęło niebo. Wam są otworzone wrota rajskie. Wam się aniołowie, patrjarchowie, prorocy śś. wszyscy dziwowali, mężom w leciech kwitnącym, a żywotem ochotnie gardzącym, którzy więcej Pana Boga niźli rodziców i dzieci miłowali, smutnych pocieszyli, wątpiących w wierze posilili dobrym po sobie tęskność zostawili, jednako walcząc, jedno zwycięstwo i jednakie korony i zapłatę odnieśli, przez Jezusa Chrystusa Pana naszego, któremu cześć i rozkazowanie ninie i na wieki wieków. Amen.

______________________________________________________________________________________________________

Żywoty świętych Starego i Nowego Zakonu, ks. Piotr Skarga SI, wyd. księży Jezuitów, Kraków 1933, ss. 421-427

 



tagi: męczennik  żołnierz 

Kornel
9 marca 2021 11:03
0     716    3 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

zaloguj się by móc komentować