(23 marca) ŻYWOT Ś. KATARZYNY, DZIEWICY SZWEDZKIEJ, CÓRKI Ś. BRYGIDY
od niemianowanego, ale wiernego składacza wypisany. — Żyła około roku Pańskiego 1378. — Żywota ś. Brygidy, matki jej, patrz w miesiącu lipcu.
Katarzyna wielebna, z ojca Ulfona, neryckiego książęcia, i z matki Brygidy, którą Kościół wszystek sławi, jeszcze z młodości znaki swej przyszłej świątobliwości pokazowała. Bo mamki swej piersi ssać przez sprosność, acz tajemną, nieczystego żywota jej nie chciała, a macierzyńskich i innych uczciwych żon rada pożywała, innemi się niepowściągliwemi niewiastami przez płakanie brzydząc. Na wychowanie dała ją matka do klasztoru rysabergeńskiego, gdzie jest w służbie Bożej i w uczciwych obyczajach wychowana. Mając siedm lat, dała się rówieśniczkom swoim do grania dziecinnego użyć i tego jej P. Bóg nie przepuścił, do statku ją jeszcze z młodości prowadząc. Bo tej nocy przez sen, czarci w osobie dzieweczek do niej się przez okna cisnący, bardzo ją przestraszyli. Od tego czasu w żadną się grę i próżność, młodym latom własną, nie wdawała, ale poważność i dostałość obyczajów zawżdy zachowała. Gdy lat męża godnych dorosła, ojciec chciał, aby zamąż szła. W nadziei Boga swego Chrystusa i Niepokalanej Matki Jego, wzięła męża zacnego Egharda, ale go na chowanie czystości namówiła, tak iż oboje ślubowali Bogu czystość wieczną chować. Z czem się tając, świeckiem odzieniem i spólnem życiem dar on Boży pokrywali, a postem, niespaniem, modlitwami gęstemi, i twardem na ziemi leganiem, jednem tylko suknem pokryci, ciała swego bystrość krócili. Powiadała często mężowi swemu przykłady cnót świętej matki swojej Brygidy, do których się bliskiem naśladowaniem sposobili, a dla Chrystusa i od tego, co im było wolno, powściągałi się. Wiedzieli bowiem, jaka jest moc świętej powściągliwości, która żywot przedłuża, czystości strzeże, Boga nam jedna, czartów odgania, rozum oświeca, myśl w dobrem potwierdza, zbytki burzy, i ciało uśmierza, i miłość Boską w sercu zapala. Szczęśliwe to małżeństwo, które się nie cielesnem złączeniem, ale uprzejmem w Chrystusie zamiłowaniem spajało — przed Bogiem jako lilje czystością woniało, a przed bliźnimi cnót wszystkich wzorem i dobrym przykładem świeciło.
Brat ś. Katarzyny, Karolus, nieco o ich nabożeństwie sprawiony, wdarł się do ich łożnicy; a widząc ich grube a twarde i rozdzielne na ziemi spanie, śmiał się z nich jako z jakich głupich, jako zwykli ci, co ziemią śmierdzą, a niebieskiej w sobie wonności nie mają. Lecz oni na swem przedsięwzięciu słabymi nie zostali. Do czystości świętej pokorę przydała, bez której czystość, jako i bez innych cnót, nie płaci — ubiory zbytnie pomiatając, i nowych, które się wszczynały, zaniechywając. Chwały się ludzkiej bardzo strzegła, a ktoby się był o jej czystości z mężem dowiedział, prosiła bardzo, aby taił. Gdy ojciec jej umarł, a matka ś. Brygida do Rzymu zajechała, w pięć lat potem bardzo się do Rzymu za matką tęskniła. I z wielką trudnością u męża się uprosiwszy, z marszałkiem szwedzkim Gorstanem, mężem nabożnym, i z innemi dwiema cnemi paniami, mając dopiero lat ośmnaście, zajechała. Gdzie nalazłszy matkę i nieco pomieszkawszy w Rzymie, chciała się do Szwecji wrócić; lecz ją matka prosiła, aby z nią została a wszystkie niewczasy i powłóczenia w cudzej stronie dla Chrystusa cierpiała. A ona Duchem Ś. sprawiona, obiecała dla Chrystusa nietylko ojczyznę, przyjaciół, imienia i rozkosze, ale i męża swego, którego więcej niźli zdrowie swoje miłowała, opuścić, a wszystkie z matką trudności podjąć. Od tego czasu objawił Pan Bóg Brygidzie ś., iż miała być nierozdzielną jej w pielgrzymowaniu onem towarzyszką. I dał od tegoż czasu Pan Bóg Katarzynie ś. wielką naukę w piśmie i wymowę, tak iż z podziwieniem i w rozmowie papieża Urbana szóstego dary Boże wielkie w sobie pokazała — do niej rzekł papież: Córko, znać iżeś mleka matki twej pożywała. A jednak z ludzkiej i niewieściej ułomności, skuszona od czarta, do Szwecji się prosiła.
Przywodził jej na myśl wolność życia, rozkosze, miłą ojczyznę; tęsknić też w onem powłóczeniu i matczynem ciasnem posłuszeństwie poczęła. Obaczyła matka niebezpieczną jej pokusę, i udając się na modlitwy, zjawi jej Chrystus, iż mąż Katarzyny Eghardus umarł, i powiedzieć jej kazał, aby przy matce została. Co gdy usłyszała ś. Katarzyna, poddała się woli Chrystusowej, i rozumem a wolą w tem stałą była. Ale tęskność i pokusa nie ustawała, z którą mając co długo czynić, prosiła matki, aby o niej radziła. A matka ś. nie mając innej rady, tę, acz ciału ciężką, ale samejże córce miłą, nalazła. Po kilkakroć bić ją rózgami kazała, tak długo, aż się ona pokusa w dym obróciła. Nie mógł hardy czart takiej się już pokorze stawić, ale jakoby sam był usieczony, z zelżywością uciekł. Czasów onych, gdy papież w Awinjonie we Francji mieszkał, niebezpieczne było w Rzymie do kościołów, zwłaszcza młodym białogłowom, chodzenie. I rozkazała jej matka, aby w domu nabożeństwa czyniła, a bez wiela towarzyszek nie chodziła na odpusty.
Katarzynę ś. tak bardzo tem czart skusił, iż od matki jechać chciała. A gdy matka od kościołów przyszła, tak ją smutną nalazła, iż się dopytać u niej nic nie mogła, jedno tego, iż mówić nie może. Tej nocy miała święta panna widzenie, jako ze wszystkiego świata ogień na nią bił, a ona wołała na Pannę Matkę Bożą: Wspomóż mię, najmilsza Pani moja! A Ona rzekła: A jakoć pomóc mam, a ty i matki i spowiednego ojca swego nie słuchasz, a tego, coś obiecała, pełnić nie chcesz? Obudzona, do matki z płaczem bieżała, to jej oznajmując a wznawiając dobrą wolę i obietnicę swoją, aby z nią na onem wygnaniu dobrowolnem trwała. Matka mądra, chcąc o jej zbawieniu lepiej jeszcze radzić, użyła spowiednika jej i swego, Piotra Olausa, widząc go być Duchem Bożym obdarzonego, i człowieka świętego, aby obietnice posłuszeństwa od jej córki przyjął. Uczyniła to ś. Katarzyna, jemu zupełne posłuszeństwo obiecawszy, nic bez jego woli nie czyniła. I tak się za mocą świętego posłuszeństwa w cnotach wielkich i w prawem nabożeństwie pomnożyła, i duchownego żołnierstwa ćwiczenie szczęśliwiej prowadziła, i na ciało swe, bojąc się o upadek, twardą wodzę kładła. Bo acz i z mężem od skazy Pan Bóg ją zachował, jednak krewkość cielesna zawżdy trwała. Przetoż mając się sama sobie podejrzaną, raz Ciało Boże biorąc, przed przyjęciem, co słyszał kapłan, tak się modliła: Odkupicielu łaskawy, Tyś to ciało z Niepokalanej Dziewicy przyjął i na krzyżu srodze rozpiąć je dla nas raczył — proszę Ciebie, grzesznica, nie dopuść mi w grzech upadać; a iżeś mi wziął stróża czystości mej, męża mego, proszę, daj mi na miejsce jego ś. Sebastjana, żołnierza i męczennika Twego, a porucz mię obronie jego.
Od tego czasu cudownie ją Pan z wielkich niebezpieczeństw wyrywał. Żyła u matki jako w klasztorze, spowiednika swego we wszystkiem słuchała, matkę naśladując, czasów swych milczenie chowała, a o woli Bożej z ubogimi, zwłaszcza pielgrzymami, rada mówiła — wedle Pisma: powieść twoja, prawi, niech będzie wszystka około przykazania Boga najwyższego — do cierpliwości i miłości Chrystusowej wszystkich pobudzając. Między nimi był jeden pielgrzym ubogi, którego rada przyzywać sobie kazała, i czytała mu jaki żywot Świętych, albo cokolwiek o Panu Bogu nauczała. A iż była bardzo piękna i urodziwa, hrabia jeden włoski za żonę ią chciał. W czem gdy żadnej potuchy nie miał, idącą do ś. Sebastjana porwać chciał, by jej był osobliwie Pan Bóg nie obronił. Bo gdy ze krzów ze sługami wypadł, jeleń im w oczy zabieżał, iż się za nim puścić musieli, a tymczasem ś. Katarzyna jako ptak z sieci uszła. Od tego czasu matka jej nigdzież, jedno do bliskiego kościoła, wychodzić nie dopuściła. A jednak gdy jej Chrystus objawił, z nią zaraz przed miasto do kościoła chodziła.
I raz idąc z nią do ś. Wawrzyńca, tenże hrabia drogę im zaskoczył, chcąc ś. Katarzynę porwać, ale go Pan Bóg ślepotą zaraził, tak iż się obaczywszy, za niemi do kościoła prowadzić się kazał; i upadłszy do nóg matki i córki, o modlitwę i zleczenie prosił i otrzymał. Ten cud sam hrabia i przed papieżem powiadał, a potem wielkim był obrońcą i dobrodziejem Katarzyny ś. Drugi raz także, gdy z dozwolenia matki do Asyżu do Ś. Franciszka szła, w nocy łotrzykowie na gospodę, gdzie była na noc ś. Katarzyna, uderzyli, i już plugawie mówiące, o czystość się jej panieńską kusić chcieli, aż ich P. Bóg cudem swym i mocą odstraszył. Bo usłyszeli, jakoby urząd na nich przyjechał i wołał: chwytajcie tych łotrzyków, chwytajcie. I tak się z bojaźnią rozbieżeli.
Miłosierdzie wielkie przeciw chorym i niemocnym jeszcze się z nią z matki urodziło, bo ją maluczką matka do szpitalów brała, gdy nogi wrzodowate i sprosne umywała, toż też ona w naśladowaniu matki czyniła. W cierpliwości była bardzo umocniona, iż ją żadna nędza, ani niedostatek, ani ludzka nieprzyjaźń zwyciężyć nie mogła. Przez dwadzieścia i pięć lat z matką będąc i wszędzie się z nią włócząc, i dobrowolne wygnanie cierpiąc, i do Jeruzalem do Bożego grobu z nią pielgrzymowała, gdzie matka jej na febrę zachorzawszy, i z nią się do Rzymu wróciwszy, żywota dokonała, której ciało ona do Szwecji przeniosła. Gdy wiele osób męskich i żeńskich ciało ono nawiedzało, wszystkich do wzgardy świata tego upominała i wiele ich ku dobremu pozyskała.
A przypłynąwszy do Gdańska, grzechy srogie Krzyżaków wolną mową karała i pomstę im bliską opowiadała. Każdy się oną jej zacną a dziwną i w duchu gorącą wymową ujmował, i dziwował się takim darom Bożym w panience onej. Przyjechawszy do Szwecji, procesje kościołów, biskupów i wszystkiego kapłaństwa, i skupienie wielkie ludzi było do onych świętych kości, bo nietylko ciało ś. Brygidy, ale wiele innych świętych kości z Rzymu z sobą wieźli, które miała ś. Brygida i córka jej od kardynałów, od królowej neapolitańskiej, od panów i pań zacnych rzymskich i klasztorów rozmaitych. Pogrzebłszy ciało matki swej w klasztorze Watstenie, tamże sama w tym klasztorze została, i zamkniona na służbie Bożej, panienki zakonne sprawowała, regułę im Zbawicielową stawiąc, której się od matki swej była nauczyła. A gdy ś. Brygida i po śmierci cudami słynęła, zdało się królowi szwedzkiemu i radzie jego, aby do Rzymu jechała ś. Katarzyna o kanonizację matki swej, jako ta, która jej spraw dobrze świadoma była. Zajechała znowu do Rzymu; i gdy tam sprawy jej wszystkie i cuda spisywała, nie mniej się u Rzymian świątobliwość jej wsławiła, i do niej się w wielkich swych potrzebach uciekali.
Mąż jeden, Włoch, na imię Latinus, żony swej chorej a jego wiadomością grzesznej, do spowiedzi namówić nie mogąc, ś. Katarzyny w tem używał. Która gdy ją nawiedziła, acz na przodku twardą się ona niewiasta pokazała, ale od czarta za jej modlitwą przestraszona, wszystko potem uczyniła, i w dobrej nadziei i pokucie umarła. Gdy Tyber bardzo wylał i wiele już był Rzymu zatopił, Rzymianie wszyscy do ś. Katarzyny posłali, aby wyszła a rzekę modlitwą swoją uskromiła. A ona wymawiając się i niegodną mieniąc, nie chciała, aż ją mocą z domu wzięli i wstąpić jej nogami do rzeki kazali. Skoro rzeka nóg się dotknęła, wnetże upadła do morza i w swych brzegach pomału stanęła. Tamże jedna zacna Rzymianka, siedmioro dzieci nieżywych rodząc, o pomoc jej i radę prosiła, już ósmy raz brzemienną będąc. Ona jej relikwie matki swej dała, aby je aż do porodzenia na sobie nosiła, a kazała jej sobie dać znać o czasie swoim. Gdy była na czas przyzwana, modlić się w domu jej nie przestała, aż żywą dzieweczkę porodziła, którą ona imieniem matki swej Brygidą ochrzciła. Gdy była w Neapolim, jedna białogłowa bardzo bogata, długo tego dla wstydu tając, jej się zwierzyła, iż od nocnego czarta gabanie miała. Ona, mówiąc pierwej pozdrowienie Panny czystej bo ten obyczaj miała, gdy się kto o co duchownego radził, tę radę dała: naprzód, aby się dobrze grzechów swoich wyspowiadała, mieniąc, iż dla zatajenia jednego grzechu takie naigrawania rad czart czyni; a ku temu żeby bosemi nogami, bez płóciennej koszuli, pokornie przez ośm dni do kościoła Krzyża ś. na pamiątkę męki Pańskiej chodząc, siedm Ojcze nasz i siedm Zdrowaś Marjo zmówiła, i sama jej modlitwę swoją obiecała. Uczyniła tak ona pani, i z pomocy Bożej wolną została.
Przez pięć lat we Włoszech mieszkając, a przez rozerwanie odszczepieńskie nie sprawić nie mogąc, wziąwszy od papieża potwierdzenie reguły Zbawicielowej i przywileje niektóre na klasztor watsteneński, do Szwecji się wracała, z pracą wielką i trudzeniem dla P. Boga swego, czując już w sobie chorobę w onej wszystkiej drodze. A przyjechawszy do Szwecji do klasztoru swego, już bardzo niemocą zdjęta była. W której jednego klasztornego czeladnika, który spadłszy z wysoka, kości połamał, cudownie zleczyła, iż się wnet do roboty wrócił. Często w tej niemocy Ciało Pańskie przyjmując, nakoniec przez boleści i niezatrzymanie żołądka, przyjąć nie śmiała — znakami tylko, któremi mogła, Przenajświętsze Ciało, które jej było przyniesione, czcąc i jemu pokłon czyniąc, świętą duszę wypuściła. Wiele ludzi gwiazdę nad jej ciałem aż do pogrzebu na powietrzu widziało. Król ją sam Erykus z paniętami do grobu niósł; a jeden zacny i uczony biskup stregneński, Tordo, który z nią wielką przyjaźń w Bogu wiódł, rękę jej uchwycił, o modlitwę prosząc, a ona jego rękę jakoby żywa Ścisnęła, jako gdy kto komu co obiecuje. Pogrzebiona roku Pańskiego 1381. Na cześć Bogu nieśmiertelnemu, którego państwo i moc na wieki wieków. Amen.
______________________________________________________________________________________________________
Żywoty świętych Starego i Nowego Zakonu, ks. Piotr Skarga SI, wyd. księży Jezuitów, Kraków 1933, ss. 516-522
tagi: święci cnotliwa
![]() |
Kornel |
23 marca 2021 14:47 |